piątek, 23 lipca 2010

Podatek Belki, czyli belkowanie polskiego kapitalizmu

Ostatnie reklamy Banku ING sugerują, że w USA zauważono, iż Polacy to oszczędny naród. Polacy oszczędzają. Oczywiście w przeciwieństwie do Amerykanów, którzy żyją na kredyt i w rezultacie więcej wydają niż zarabiają. Nikt jakoś nie zauważył, że w Polsce oszczędzanie jest w ogóle nieopłacalne. Kolejne bowiem ekipy rządzące w wielce przemyślnym poszukiwaniu pieniędzy dla siebie, swoich urzędników i licznych wydatków budżetowych (w tym wojny w Afganistanie „za demokrację waszą i naszą"), zapędziły się aż do naszych kont oszczędnościowych i lokat (póki co skarpety są jeszcze w Polsce bezpieczne, ale przy całej tej inflacji i kryzysie to naprawdę kiepski interes).
Już 7 lat temu rząd Leszka Millera, który twierdził, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy (sam oczywiście skończył marnie) w swojej „wrażliwej społecznie" i antykapitalistycznej (w odniesieniu do rodzimego, polskiego kapitalizmu) polityce zapoczątkował opodatkowywanie naszych oszczędności.
Oczywiście ludzie rządu, prominenci to nie my. My to my, a oni to oni. Oni mają swoich ludzi nawet w bankach szwajcarskich (vide: Piotr Filipczyński, Filipkowski vel Peter Vogel „bankier lewicy"), gdzie pompowane są miliardy euro z całej Unii Europejskiej, by mogły tam pracować dyskretnie, niezmordowanie i bezpiecznie (oczywiście bez złodziejskiego podwójnego opodatkowania jak w unijnej Polsce)...

Przeciwko rodzimemu kapitałowi

Lewica jednak odeszła. Jej miejsce zajęła najpierw tromtadracka prawica niepodległościowo-patriotyczna, a potem prawica europejsko-liberalna mocno usadowiona na swojej platformie, która, choć często tonie, to jednak z założenia ma nie zatonąć… Zmieniły się twarze, wypłynęły nowe afery… Jedno tylko, co się nie zmieniło, to polityka państwa polskiego wobec obywateli, którzy chcieliby we własnym kraju zostać, drobnymi choćby, kapitalistami. Bo przecież człowiek, który zaoszczędzi jakieś pieniądze i pozwoli im pracować, de facto jest kapitalistą. Ma przecież, choćby najmniejszy, ale własny, kapitał, który mógłby dla niego i bliskich pracować...
Liberałowie, którzy wydawałoby się, że powinni sprzyjać polskiemu kapitalizmowi są wobec niego niemal tacy sami, jak ekipy niegdyś Polską rządzące — zarówno postkomunistyczno-lewicowe, jak i tzw. patriotyczno-niepodległościowe. Podobnie jak owi „wrażliwi społecznie ludzie lewicy", czy nawołujący do wojny z Rosją za wielką Gruzję ludzie prawicy „niepodległościowej", także liberałowie z Platformy Obywatelskiej wciąż kultywują podatkową politykę… postkomunisty i człowieka lewicy, ministra Marka Belki.

Belkowanie Polaków - rząd przeciwko zapobiegliwym obywatelom

Belkowanie Polaków to polityka bardzo prosta i prymitywna zarazem w swym założeniu niczym konstrukcja cepa. A mówiąc kolokwialnie — to bezczelne złodziejstwo w majestacie prawa. Ktoś bowiem, kto pracuje na etacie, czy prowadzi działalność gospodarczą płaci przecież liczne podatki: akcyzę, dochodowy, VAT… I jeśli potrafi jeszcze, przy tych wszystkich podatkach i rosnących wraz z cenami wydatkach, zaoszczędzić jakieś opodatkowane uprzednio przez rząd pieniądze. To i tak jego oszczędności nie są bezpieczne, ponieważ wciąż jest okradany z 19% swoich zysków! Tym razem z zysków ze swoich z trudem i z licznymi wyrzeczeniami zaoszczędzonych, po opłaceniu już wszystkich możliwych podatków, pieniędzy. Oszczędności takich nie może bez opodatkowania zaprząc do wyłącznej pracy dla siebie na lokatach czy giełdzie. One wciąż muszą pracować, także, a może przede wszystkim dla rządu. Bez względu na to, czy to będzie rząd lewicowy, prawicowy, czy jakiś jeszcze inny…

Sabotaż rządzących?

I tak w wydawałoby się w demokratycznej i kapitalistycznej, rządzonej przecież przez „liberalną" Platformę Obywatelską, Polsce, wciąż zwalcza się… polski, rodzimy kapitalizm, skutecznie zniechęcając Polaków do oszczędzania i inwestowania.
Opodatkowując w Polsce oszczędzanie, od siedmiu już lat skutecznie sabotuje się wysiłki Polaków zmierzających do osiągnięcia maksymalnej wolności finansowej i niezależności. Być może w takich warunkach lepiej już żyć na kredyt, zupełnie jak Amerykanie... Bo po co oszczędzać, kiedy z góry wiadomo, że kolejny haracz z naszych zysków kapitałowo-oszczędnościowych przypadnie temu lub kolejnemu rządowi? Zamiast reinwestować zysk z odsetek czy dywidend, by w przyszłości uniezależnić się m.in. od pomocy państwa, wciąż zmuszani jesteśmy dzielić się lwią częścią naszych zysków z polskim rządem. Wszystko wskazuje na to, że tak będzie już nieodwołalnie i aż po grób (wiek emerytalny nam nawet do granic absurdu wciąż podwyższają).

Marek Belka wiecznie żywy?

Zastanawiam się, po co ta cała farsa z kolejnymi wyborami i wciąż zmieniającymi się rządami? Przecież wiadomo, że w tej zasadniczej, podatkowej sprawie i tak nic się nie zmieni. Podatek Belki tak jak był, tak i pozostanie. A kolejne ekipy rządzące m.in. polskimi finansami, zwykle spektakularnie odcinające się od polityki swoich poprzedników, wciąż będą postępować pod dyktando postkomunisty -"nieśmiertelnego ministra finansów" Marka Belki. To może tłumaczy coraz większe zniechęcenia Polaków wyborami parlamentarnymi, które przecież i tak nic w polskiej rzeczywistości nie zmieniają.
Dlatego, gdy ktoś zapyta cię drogi czytelniku, kto dziś (nazwijmy ten proceder po imieniu) okrada cię ze zgromadzonych na koncie oszczędnościowym pieniędzy. Możesz z całą pewnością odpowiedzieć, że nie jest to bank, ani żadna mafia, czy jakiś okupant. Tylko twój własny rząd! Minister Belka pomimo politycznej śmierci własnej, a także swojej lewicowej formacji, okazuje się być bardzo przydatny i pomocny w ograbianiu większości zapobiegliwych i oszczędnych rodaków przez kolejno następujące po sobie "prawicowe" ekipy rządowe. Tych wszystkich przysłowiowych Kowalskich i Nowaków, którzy ze względu na szczupłość własnych środków finansowych nie mogą sobie pozwolić na jakiś raj podatkowy czy konto w banku szwajcarskim. Z czym, jak wiemy, na ogół nie mają żadnych problemów prominentni przedstawiciele władzy.

Minęło prawie 6 miesięcy od opublikowania tego tekstu, w "Racjonaliście",  "Opcji Na Prawo",  i co? Kandydat na prezydenta - Bronisław Komorowski z PO -  zaproponował na prezesa NBP... Marka Belkę! 
Komentarze:
W Racjonaliście napisał pan Andrzej Koraszewski:
W krajach, w których mieszkałem, zarówno w Szwecji jak i w Wielkiej Brytanii, oprocentowanie kapitału stanowi taką samą deklarowaną i opodatkowaną część dochodów jak każda inna. Do dziś nie rozumiem, dlaczego w Polsce opodatkowano je tak poźno i dlaczego osobno i wg. sztywnej, a nie progresywnej stawki. Od 20 lat patrzę z podziwem jak też moi rodacy wyobrażają sobie kapitalizm (zazwyczaj darzą miłością swoje państwo tylko w tych momentach, kiedy udaje im się je oszukać). Poważnej dyskusji o tym jak wydawane są nasze wspólne pieniadze oczywiście nie ma. Wystarczą przecież inwektywy pod adresem kolejnych rządów, Ciągłe rozprawy o złodziejach i aferach. Marnotrastwo naszych podatkowych pieniędzy jest rzeczą znacznie poważniejszą niż wszystkie afery razem wziete, ale my nie zamierzamy ani uczciwie płacić podatków, ani uczyć się jak patrzeć politykom na ręce, ani wreszcie uczyć się administrowania publicznym groszem. A mimo tego marnotrastwa nie chciałbym żyć w kraju, w którym obywatelom udałoby się doprowadzić do jeszcze większej plagi unikania płacenia podatków niż obecnie.
Cóż mogę na to odpowiedzieć? Chyba tylko tyle, że coraz więcej Polaków ma już tak urobione przez biurokratów umysły, że coraz wyższe podatki uważa za dobro, a choć trochę "wolnych" pieniędzy w naszych kieszeniach i na naszych kontach za zło - i to ma być plaga, tj. walka o swoje pieniądze przed kradzieżą przez zorganizowaną machinę biurokratyczną! Dobre sobie. Podatki płacimy we wszystkim i tak do tego przywykliśmy, że kolejne już nie budzą naszego sprzeciwu i oburzenia. A to niedobrze. To tylko oznacza ostateczny triumf biurokracji. Bezsilność. 1984. Jeśli chodzi o mnie, to uważam, że mniejsze podatki pobudzają większą motywację i wysiłek do budowania dobrobytu, a nie odwrotnie. Prywatnie wolałbym np. sam zadbać o swoją emeryturę; nie potrzebuję pomocy państwa (sam sobie dam radę, byle mnie nie pozbawiano wypracowanych przeze mnie pieniędzy - bez pomocy, a nawet wbrew biurokracji), które mnie okradało przez lata, a dziś wymyśla biurokratyczne przeszkody w określeniu tzw. "kapitału początkowego" (brak pięczątki i podpisu dyrektora nieistniejącej już państwowej szkoły! podpis kadrowego nie wystarczy). Ja nie wierzę państwu, które wciąż marnotrawi moje pieniądze, m.in. prowadząc propagandę i głupie wojny w imię obcych mi interesów.
Póki co żyjemy w kraju z rządami najbardziej zachłannymi w Europie i najmniej dającymi w zamian obywatelom. Dlatego gros młodych ludzi wybiera nie pracę i płacenie podatków w Polsce, ale ... emigrację tam, gdzie żyje się lepiej i płaci mniejsze podatki. Samozatrudniony płaci w UK ubezpieczenie na poziomie ponad 2 funtów tygodniowo; to tak jakby w Polsce płacić ponad 2 zł tygodniowo składki na ZUS. Ale "oni przecież są bogaci, a my biedni", dlatego to my musimy płacić państwu więcej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz